2009-06-03 - 2009-06-08
Podróż Impresje z zielonej Zielonej Wyspy
zamek kinvara romantyczna samochód przyroda wieś klify moheru przepaść zachód słońca guiness adare adare manor opactwa ballybunnion plaże carrantuohill góry trekking najwyższy szczyt cahir castle killarney ross castle irlandzkie zakopane rock of cashel św. patryk kilkenny zielona wyspa george bernard shaw leprachuany czterolistna koniczyna druidzi natura bunratty castle. knappouge castle quin friary burren leamanah kilfenora ruina legenda krzyże celtyckie rathdrum glendalough powerscourt góry wicklow dublin bezduchowy nijaki
Opisywane miejsca:
(976 km)
Typ: Blog z podróży
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Robert w końcu obejrzałem zdjęcia z kraju o którym wiele słyszałem od znajomych. A zdjęcia zawsze oglądałem z większych Irlandzkich miast.Dziś miałem okazję zobaczyć i poczytać o Irlandii jaką zawsze sobie wyobrażałem.Podobało mi się bardzo. Super wyprawa
-
Klimat irlandzkich pubów szczególnie idzie poznać właśnie na odludziach, gdzie grają typowo irlandzką muzyczkę, piwko leje się strumieniami, ogólnie jest bardzo przyjemnie.
Co do Klifów Moheru, były jednym z moich podróżniczych marzeń. Wszystko tak się pozytywnie sprzysięgło, że miałem okazję je podziwiać, zresztą całą Irlandię, podczas cudownej słonecznej pogody. -
Imponująca wyprawa!
Dwa miesiące temu również udało mi się odwiedzić "zieloną wyspę", ale poruszałam się głównie w okolicach Dublina, więc moja relacja z pewnością będzie mniej ciekawa ;) Na mnie sam Dublin też zrobił średnie pierwsze wrażenie, chociaż z każdym dniem nie podobał mi się coraz mniej ;) Podobała mi się natomiast atmosfera, jaka panuje tam wieczorami, klimat irlandzkich pubów. Ogólnie po kilku dniach doszłam do wniosku, że to całkiem sympatyczne miasto, chociaż nie da się ukryć, że im dalej od Dublina tym robi się ładniej i ciekawiej. Chciałabym kiedyś dotrzeć w dalsze zakątki Irlandii, a w szczególności na Klify Moheru :) -
Zafascynowanie zielona wyspa nie mija, wiec pewnie kiedys, oby jak najpredzej, tam zajrze. Nie omieszkam sie wowczas przypomniec :)
Dzieki za mile slowo -
Witaj Robercie, znalazłem Twój ślad na moich ścieżkach. Twoja relacja z wycieczki po Irlandii mnie zachwyciła. W kilka dni dotknąłeś tego, co tu najważniejsze, wiem co mówię bo tu mieszkam i od ponad 3 lat penetruję różne zakątki Irlandii. Jeśli sam zaplanowałeś tę podróż, to szacun - zrobiłeś to konkursowo. Obejrzałem wszystkie zdjęcia, co miałem do powiedzenia to powiedziałem, przy okazji zobaczyłem miejsca, w których jeszcze nie byłem... Sprawdziłem też co znaczy opisanie podróży do wybranego kraju. Bo ja w Irlandii mieszkam i pokazuję ją stopniowo i w kawałkach. Na Kolumberze nowy jestem, więc trochę mi zajmie obycie się.
Podsumowując - bardzo fajna relacja. Jakbyś jeszcze kiedyś zajrzał do nas to zapraszam na kufelek tu:
http://pendragon.blog.onet.pl/2,ID342036420,DA2008-09-13,index.html -
Więc wypada mi tylko pozazdrościć. Irlandia, jest jednym z nielicznych miejsc do których chciałbym kiedyś powrócić. Wyznaję zasadę, że tyle jest do zobaczenia ,że nie warto bywać w tych samych miejscach ponownie. Dla Irlandii zrobiłbym wyjątek.
-
Robercie, świetna relacja, kapitalnie opisana i do tego zdjęcia pięknie ilustrujące tekst. Do tekstu jeszcze wrócę, muszę sobie dokładnie go posmakować. W zasadzie mam gotowy plan wycieczki co bardzo mnie cieszy. Planuję jakiś wypad w wakacje właśnie w te rejony.
Pozdrawiam, bARtek -
Bardzo ładne zdjęcia i ciekawa wyprawa. :) +
-
Świetnie opisana podroż po zielonej wyspie. Przyznam szczerze ze czyta się to lepiej niż niejeden przewodnik. Sam mogę pochwalić się iż bylem w większości miejsc o których piszesz ale są i takie w których nie bylem i ciesze się ze napisałeś ta relacje z wyprawy. Nie ukrywam iz wykorzystam ja jak będę się wybierał w podroż.
-
jak wiesz Hopperku, często bywa tak, że by coś zobaczyć, trzeba z czegoś innego zrezygnować. Ogólnie uważam,że obrana trasa w pełni usatysfakcjonowała moje zmysły, odwiedzane miejsca niezwykle zapadły mi w pamięć i do dzisiaj inspirują. Co więcej, Irlandię uważam za jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Na tyle, że nawet mógłbym tam zamieszkać. Tyle tylko, że takich miejsc w świecie jest kilka, stąd nieustanny ból głowy doskwiera :)
I Twój wklad w moją wyprawę był znaczny, w końcu to nikt inny jak Ty, przekonał mnie o konieczności zawitania w góry Wicklow i rzucenia okiem na Glendalough. Za to jestem dozgonnie wdzięczny. Wierzę,że będzie okazja do rewanżu :) -
Całość - mieliście piękną pogodę a trasa była bardzo ciekawie dobrana. Kilka rezygnacji ze znanych mi miejsc, ale i kilka nowych dla mnie, wartych odwiedzenia. Byłeś świetnie przygotowany, co widać w relacji i w kadrowaniu fotek (najistotniejsze rzeczy nie tkwią po rogach kadru). Widać też pozytywny stosunek emocjonalny do miejsc, bo niesamowicie ułatwia zwiedzanie i zachęca innych. Wiele sobie obiecywałem po Twojej relacji i nie zawiodłem się, no, może sportu i piwa za mało ;-). Duuży plus :-) Pozdrawiam
-
No tak, najpierw podsumowanie ostatniego etapu. Glendaough to na tyle urocze miejsce, że byliśmy tu dwa razy (bo za pierwszym za późno i padało). Absolutnie warto.
Hurling i gaelic football są naprawdę fascynujące i proste. Po 15 osób + bramkarz. Za gol pod poprzeczkę 3 pkt. nad ale między słupami - 1 pkt. Nie wolno rzucać piłki ani nieść (w hurlingu), ale wolno odbijać. Wolno tez kopać i uderzać kijem (w hurlingu). Najważniejsze są rozgrywki o mistrzostwo Irlandii hrabstw (Eire i Ulster razem!). Mam po 1 kasecie VHS z dwoma sezonami - naprawdę ciekawe, szczególnie hurling. Przy nim hokej na trawie to nudna gra anemów. Jeśli chodzi o gaelic football, to jednak wolę soccer i rugby, ale przyznaję, że to tez bardzo ciekawa dyscyplina. W obu przypadkach kibice siedzą na trybunach przemieszani i dopingują swoich, a nie szukają zaczepki z kibicami drużyn przeciwnych. No i w obie dyscypliny grają też dziewczyny (mam nagrany fragment meczu z parku w Dublinie)
Powerscourt żałuj. Drogo, ale piękny ogród i niesamowity widok, szczególnie na tzw. Górę Cukru.
Jazda samochodem po Dublinie to trauma, potwierdzam.
-
Próbowałem Hopperku owego piwa, wielce mi zasmakowało. Co do owych sportów, trochę o nich pisałem w etapie o górach Wicklow :)
-
Po etapie 12 - Kilkenny.. Mi to miasto kojarzy się także z hurlingiem - narodowym sportem południowych hrabstw - mieszanka hokeja na trawie z rugby, piłka nożną i ręczną - kiedy tu byliśmy widać było jeszcze elementy fety po wygraniu przez drużynę hrabstwa Kilkenny mistrzostw wyspy oraz najlepszym irlandzkim piwem - Smithwicks - próbowaliście? Góry Wicklow zostawiam sobie na deser :-)
-
Ło matko z córko...! City.. to Ty?? Patrzyłem wcześniej na te komentarze i - patrząc na Twój avatar - zastanawiałem się, czy ktoś nowy dołączył :P
Wybacz :D -
Po 10 i 11 etapie: tu nasze trasy się pokryły ;-), aczkolwiek w drugą stronę ;-). I poza jednym szczegółem odczucia mamy bardzo podobne :-).
-
Góry rzeczywiście niesamowite. Trasa stosunkowo trudna i wyzywającą. Warto nadwyrężać mięśnie dla widoków z góry :)
-
Po etapach 8-9. Piękna górska trasa. rzeczywiście szczyty z góry wydają się wyższe, ale nie liczy się wysokość bezwzględna, a po prostu wysokość do pokonania. Piękny opis górskiej trasy.
-
to nastepnym razem ,zapraszam do Cork ,bardzo "przyjemne" miasto :)
a co do zdjec to zostawilem sobie je na deser:) wieczorny:)
pozdrawiam ziomka . -
Cieszę się, że relacja spodobała się :) Choć zapewniam, że nawet w połowie nie tak jak mnie irlandzka natura :)
Ad. 1 Mimo wszystko uważam Leszku, że gama bogactw natury w miejscach odwiedzanych przez deszcze, które pozwalają żyć roślinoości pełnią życia, wzbogacają krajobraz o jeziora, rzeki, wodospady, etc., jest zancznie większa niż np : w miejscach o charakterze pustynnym. Być może wpływ na takie odczucia ma zileń dominująca w tych miejscach,a jak wiadomo działa ona na człowieka bardzo kojąco, a co za tym idzie i pobudzająco sfery romantyczne duszy :)
P.S. Do miejsc tych zaliczam również tropiki, gdzie deszcz hula regularnie :)
Ad. 2 Więc w stosunku do Ciebie Damianie zastosowanie ma zasada, iż cudze chwalicie, swego nie znacie. Aż zazdroszczę Ci możliwości obcowania z cudownym irlandzkim obliczem :)
Owszem, ostatnimi czasem na brak przychylności aury w moich podróżach nie narzekam :) W miejscach deszczowych, deszcz mnie unika, w miejscach słonecznych, słońce toruje drogę :)
Zgadzamy się, jak widzę w kwestii atrakcyjności Dublina. Wiem, że do Irlandii jeszcze zawitam, do jej stolicy już niekoniecznie :) -
Chcialo by sie powiedziec: wielka podroz po malutkim kraju :-)
Z GPS-ami tak bywa :-) I tak sie ciesz, ze Was nie dowiozl do Belfastu :-) -
Oczarowałeś mnie relacją i zdjęciami z pięknej podróży po pięknej wyspie. Nie zgodzę się jednak z twoim twierdzeniem, że w tzw. ciepłych krajach "nie zostaniemy w pełni ujęci pięknem natury". Zostaniemy. Zarówno nim ujęci wszędzie tam, gdzie ono jest, niezależnie od kontynentu, kraju czy strefy klimatycznej. Pozdrawiam. Przy okazji dziękuję za wizytę i plusy za moje zdjęcia z USA.
-
Gratuluje ,bardzo ciekawej,pieknej i roznorodnej podrozy po Irlandii:)
zwiedziles chyba wiecej miejsc niz ja ,co juz tu pozywam kilka latek :)))) ale coz ,
czasu nieustannie brakuje...
no i zazdrosc mnie zżera ...co do pogody oczywiscie :)
ja bylem po kilka razy w niektorych miejscach co TY i zawsze towarzyszyly mi deszcze ,wiatr i przenikliwe zimno
buuuu..np. na Klifach Mocheru
a co do Dablina to osobiscie uwazam je ,za jedno z najbrzydszych miast jakie mi bylo dane zobaczyc,
a napewno najbrzydzsza stolica i do tego wyjatkowo malo atrakcyjna kulturalnie.
wszystko rekompensuje wybrzeze Irlandiii, ktore jest naprawde piekne + zamki ktore sa wyjatkowe,przy czym dosc zaniedbane (nie wliczam tych znanych)
tak, w Irlandii mozna sie zakochac,wielu moich znajomych ma ten syndrom :)
pozdrawiam. -
dokładnie. To wielka sztuka rezygnacji. Już na starcie jesteśmy zmuszeni po kolei skreślać, a to co zostało wypada poobcinać jeszcze na miejscu :( Ale tak lepiej, nie jestem miłośnikiem turystycznych spędów i pędów. Bycie by zaliczyć, to sprzeczne z potrzebami mojej natury, wymagającej dłuższej konteplacji miejsca :)
-
No cóż, znając tempo 'napraw' kolumbera i entuzjazm administracji do ich dokonywania brakujących fotek pewnie się nie doczekamy :-(, chociaż podobno nie należy tracić nadziei ;-). Szczęście w nieszczęściu, że to spotkało Ciebie, a wiec osobę która: i) opisuje ii) czyni to bardzo plastycznie i obrazowo ;-) Dlatego żałuję tez tego, co pominąłeś, ale znam ten ból - komuś kiedyś napisałem, że podróż, to sztuka rezygnacji ;-)
-
mam, ale nie za bardzo mogę je wrzucić, podobnie jak round tower z Cashel i z Glendalough (patrz komentarz numer 1) i nie zanm przyczyny tego stanu :(
Limerick opuściłem świadomie. Wówczas musiałbym sobie odpuścić Adare. O tamtejszym zamku wiem :) -
Po etapach 5-7. Przekonałeś mnie do Adare i Ballubunion ;-) Minąłeś Limerick, a tam warto wpaść ... na chwilę, bo zamek jest efektownie położony. Nie sądziłem, że spodobają mi się w Irlandii ... plaże. Ostatnia rzecz, o jakiej myśleliśmy wybierając się tam ;-). A masz jakieś fotki ze skansenu w Bunratty?
-
Co do Dublina, to moje subiektywne zdanie, niemniej nijak mnie do siebie nie przekonał.
O Clonacmoise wiedziałem, ale musiałbym tam wpaść kosztem innej atrakcji. Uznałem, że kilka podobnych miejsc - Rock of Cashel, Glendalough, tam zobaczę, stąd celowo sobie to miejsce odpuściłem.
Zamki, to dla mnie miejsca sine qua non, miejsca do których pasja historyczna i romantyczna natura wręcz rwie. To zawsze główny punkt moich wypraw. Podobnie zresztą rzecz ma się z przyrodą, na której irlandzkim łonie wprost nie wypada nie zagościć.
Zapraszam do dalszych odwiedzin :) -
Po prologu i 4 pierwszych etapach - Dublinowi za bardzo się oberwało, aczkolwiek miasto to odstaje od stereotypowego obrazu Zielonej Wyspy. Widzę też, że pominęliście Clonacmoise. Za to zamkom trudno było się przed Tobą obronić ;-) Podobnie przyrodzie, której w sukurs jak widzę przyszła pogoda ;-) No i tradycyjnie wielki plus za nie unikanie historii i innych informacji związanych z szeroko rozumianą kulturą (nudzą mnie relacje w których roi się wyłącznie od przymiotników 'magiczny', 'kultowy' etc. a opisujący nie mają pojęcia co widzieli). Należysz do moich ulubionych autorów więc deser sobie dawkuję ;-). Pozdrawiam :-)
-
dobrze powiedziane, w pełni się zgadzam. Więc zmierzamy ku stwierdzeniu, że dzięki różnorodności obrazów przed oczami, możliwości kontemplowania w takim miejscu, przeżywania i wyrażania odpowiednich ekspresji, sam umysł jest niesamowicie syty...
-
rozumiem... jednakże dla mnie jest coś ważniejszego niż "rozumowość" czy może (chyba mniej trafne określenie) "umysłowość". chodzi o ODCZUCIA, PRZECZUCIA, PRZEŻYWANIE. nie zaś umysłową obróbkę.
a co do uniwersytetu - mnogość i bogactwo bodźców to właśnie uniwersytet :) najlepiej jak bodźców multimedialnych - dostarczanych z wielu różnych zmysłów. -
Kuniu chyba się domyślam co chciałeś powiedzieć. Wyjaśniam jedną kwestię. I umysł może być natchniony Irlandią, tyleż tu miejsc o bogatej historii, tyle perełek architektury, że wręcz miejsce to może stanowić mały "uniwersytet" dla umysłu :)
-
ale i tak uważam, że mimo iż - jak napisałeś - towarzystwo itd kształtuje punkt zapatrywania na miejsce, oraz mimo iż nasz własny pogląd/spojrzenie/interpretacja kształtowane są na podstawie dotychczasowych przeżyć, to jednak samo ODCZUWANIE (ehhh... no i właśnie w tym momencie nie wiem, jak to słowami obaśnić precyzyjnie, o co mi tak właściwie chodzi... jako jeden z "niepoprawnych" powinieneś wiedzieć co mam na myśli.. takie już nasze "przekleństwo" ;) )
-
często to kwestia bycia w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie:) również w odpowiednim towarzystwie, tak się często kształtuje punkt zapatrywania na dane miejsce
-
eeehhh... subiektywna ocena, nie ma co się dziwić. Każdy patrzy swoimi oczami, ma własne doświadczenia itd, to kształtuje spojrzenie i odbiór rzeczywistości. Dublin - nie ukrywam, nie lubię wielkich miast. Jest punktem zagęszczenia różnorodnej "mieszanki ludzkiej", pomieszaniem "nowego" ze "starym" - zatem trudno wyczuć tam charakterystyczną "irlandzkość" miejsca. No chyba że browar Guinnessa ;) :P i tego typu charakterystyczne "rzeczy".
Jeśli ktoś ów specyficzny irlandzki charakter kojarzy z zielonymi przestrzeniami - w Dublinie ciężko będzie go znaleźć.
Cytat? Jest to refren piosenki pana Kowalskiego pt. Irlandia Zielona. :) Utworku możesz posłuchać (i poczytać tekst, bo też tam wpisany) tu:
http://qukaczmarczyk.wrzuta.pl/audio/09jHKJpOHtd/irlandia_zielona_-_kowalski
Edynburg... no niestety... widziałem jedynie na Twych fotkach, przez Twój pryzmat ;) Ale kto wie, kto wie... ;)
Nie oceniam "Dublin lepszy"/"Edynburg lepszy".. W tym drugim nie byłem, w tym pierwszym mam przyjaciół, z którymi troszkę przeżyłem. Więc nieważne jaki by nie był - zawsze będzie mi się kojarzył z moimi przyjaciółmi, a zatem pozytywnie, dobrze :)
mój pryzmat :) -
Gratuluję i pozdrawiam ;}
-
Cieszę się, że się spodobało :) Zapewniam, że na pewno nie tak jak widok owych cudów na żywo. Widok z krawędzi klifów Moheru na rozbuchany dwieście metrów niżej Atlantyk jest wprost nie do zapomnienia, wracam często myślami do tych zielonych irlandzkich imponderabilliów :) Piękny cytat o Zielonej Wyspie. z czegóż to, bo nie kojarzę ? Witam w świecie niepoprawnych optymistów, jesteśmy jak dinozaury, coraz mniej nas i coraz bardziej ku zagladzie zmierzamy. Póki co dzielnie się trzymamy :)
Co do Dublina mamy odrębne zdanie. Dobrze to, ja być może patrzę przez pryzmat Edynburga z którym irlandzka stolica w szranki stawać nie może. -
...i słowo ciałem się stało. ;) Robercie, czekałem, czekałem, aż w końcu cierpliwość została przez Ciebie nagrodzona :D Wiedziałem, że Twa podróż trafi do mnie: raz - że Irlandia, dwa - że w Twym wykonaniu :)
Myślę, że byśmy się dogadali - w podobny sposób odbieram Irlandię (nie tylko zresztą - pamiętasz swoją podróż po szkockich zamkach). Nie wielkie miasta (chociaż przyznam się szczerze, że nie odebrałem jakiejś specjalnej "nijakości" Dublina, jedyne co - to "wielkomiejskość", "mieszankowość" i "współczesność" poprzecinana co i raz soczystymi staropolskimi "k.." i tego typu, napotykanymi na ulicach), lecz właśnie owa Zieloność będąca esencją Irlandii. Cóż takiego magicznego w niej tkwi, co przysparza snów zielonych? Może i jestem niepoprawnym romantykiem. Nie będę tego ukrywał, nie będę zaprzeczał. Jednak wolę to, oraz wolę śnić ów piękny, zielony sen. :)
PS.
A Irlandia podobno jest taka zielona
jak włosy syreny o świcie...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje szare oddałbym życie.
A Irlandia podobno jest taka szalona
jak wiatr co ma czapkę podartą...
Za jej czułe westchnienia i białe ramiona
moje nudne życie oddać warto.
-
zielony robert oprowadzający po zielonej wyspie - wchodzę w to ;)
gratuluję spełnienia marzeń i kolejnej imponującej (nie tylko rozmiarami) relacji. wrażeń sporo - będę sobie dozować ;) pozdrawiam ;) -
Jeden problem, coś nie wszystkie zdjęcia z Zielonej Wypsy idzie załączyć. Zwłaszcza brak tu zdjęć Round Tower z Glendalough i kaplic Rock of Cashel :(